Jarek Dabrowski (wuj zboj), http://www.geocities.com/jarkowi lub http://wujzboj.republika.pl
FfO, wiosna 2002

"Nie wierze w Boga, bo nie wierze w krasnoludki"

To motto, autorstwa Clarence Darrow, zgrabnie podsumowywuje punkt widzenia tzw. naukowego ateisty: Ateizm opiera sie na naukowej wiedzy, nie na wierze. Zobaczmy, ile w tym jest sensu, a ile poboznych zyczen.

Spis tresci
I. Wolnomysliciele uwazaja, ze poznaja prawde metoda naukowa.
II. Niestety, wedlug kryteriow naukowych jest to wiara, nie prawda.
III. Podstawowe tezy ateizmu nie spelniaja kryteriow stawianych tezom naukowym
IV. Ja wierze wiec w Boga, bo nie wierze w krasnoludki!

A co tu maja do rzeczy krasnoludki? To proste. Wierze w Boga, poniewaz wiara w swiat bez Boga nie odpowiada mi, a moj teizm spelnia kryteria metodologiczne stawiane tezom naukowym. Zas tak zwany "naukowy ateizm" odrzucam na dzien dobry z tego samego powodu, dla ktorego odrzucam wiare w krasnoludki - nie lubie pogladow konstruowanych w sposob sprzeczny z metodami naukowymi. Na czym polega ta sprzecznosc, sprobuje wyjasnic ponizej.

PS. Dyskusja zwiazana z tym artykulem toczyla sie publicznie na forum racjonalista.pl w watku "Do wuja zboja". Okazalo sie, ze mimo "wsparcia" redaktora prowadzacego serwis Racjonalisty, tezy o "ateistach pozbawionych wiary" nie da sie utrzymac :) Rozmowa z redaktorem okazala sie o tyle ciekawa, ze pokazala charakterystyczne cechy niezlomnej wiary uparcie "niewierzacego" i absolutnie pewnego siebie ateisty. Otoz kontakt z adwersarzem zaczyna sie pogardliwych uwag. Argumenty merytoryczne sa najpierw ironicznie "obalane", a potem traktowane stekiem wyzwisk. Gdy jednak nie udaje sie prowokacja i trzeba przejsc do niemilych sercu konkretow, przychodzi proba ucieczki oslaniana brakiem zainteresowania, potem proby przyznawania racji tak, zeby sie nie skompromitowac i zeby wyszedl jaki taki kompromis, a w koncu dzielny ateista zmyka jak niepyszny, zostawiajac po sobie niespelniona obietnice szybkiego powrotu i rozprawienia sie z "wypocinami". Polecam ten watek kazdemu, ktogo drazni chamstwo niektorych artykulow publikowanych na tym "racjomalistycznym" serwisie.

PPS. Po pewnym czasie pan redaktor "rozprawil sie". Co prawda nie byla to rozprawa z tamtymi wypocinami, ale jednak postanowil wrocic do dyskusji - wyprodukowal odnosny artykul. Kiedy przypadkiem dowiedzialem sie o tym, pan redaktor pojawil sie znow na forum. Skutki mozna sobie poczytac. Ciekawe, czy bedzie jeszcze ciag dalszy i czy w tym dalszym ciagu pan Agnosiewicz bedzie jak dotychczas informowal o moich opiniach swoimi slowami, czy tez zdecyduje sie podac odnosnik do oryginalu?

PPPS. Wlasnie odkrylem (02.02.2006), ze w miedzyczasie (latem 2005), artykul którego fragmenty sa krytykowane ponizej zostal opublikowany w polskim tlumaczeniu na serwisie pana Agnosiewicza (patrz http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4332). Naturalnie, sladu odniesienia do wyzej wspomnianej dyskusji na ten temat tam nie znajdziemy :)


I. Wolnomysliciele uwazaja, ze poznaja prawde metoda naukowa ^

Gdy bladzilem dzis po sieci w poszukiwaniu tego i owego (konkretnie, zwiezlych definicji bledow logicznych i zabawnych na nie przykladow), fale wyniosly mnie na pracowicie skonstruowana strone wolnomyslicieli. Znalazlem tam zwiezle, jasno sformulowane wyjasnienie, co to znaczy "wolnomysliciel" (czytaj - "naukowy ateista") i dlaczego wolnomyslicielstwo jest swiatlym sposobem myslenia. Poniewaz, jak zdazylem sie zorientowac, jest to poglad reprezentatywny dla bardzo duzej grupy ateistow, i to szczegolnie tej grupy, ktora duzo czasu poswieca na zwalczanie "ciemnoty religijnej", postanowilem przeanalizowac ten tekst pod wzgledem wewnetrznej spojnosci, stosujac wobec niego kryteria w nim podane.

Zacznijmy od samego tekstu (po lewej oryginal angielski, po prawej moje pospieszne tlumaczenie na polski; klikniecie na fragment tlumaczenia wyswietli w osobnym okienku odpowiedni fragment mojego komentarza):

How do freethinkers know what is true?

Clarence Darrow once noted, "I don't believe in God because I don't believe in Mother Goose."

Freethinkers are naturalistic. Truth is the degree to which a statement corresponds with reality. Reality is limited to that which is directly perceivable through our natural senses or indirectly ascertained through the proper use of reason.

Reason is a tool of critical thought that limits the truth of a statement according to the strict tests of the scientific method. For a statement to be considered true it must be:

  1. testable (what evidence or repeatable experiments confirm it?),
  2. falsifiable (what, in theory, would disconfirm it, and have all attempts to disprove it failed?),
  3. parsimonious (is it the simplest explanation, requiring the fewest assumptions?), and
  4. logical (is it free of contradictions, non sequiturs, or irrelevant ad hominem character attacks?).

[http://ffrf.org/nontracts/freethinker.php]

Po czym wolnomysliciele poznaja prawde?

Clarence Darrow powiedzial kiedys: "Nie wierze w Boga, bo nie wierze w krasnoludki."

Wolnomysliciele sa naturalistami. Wartosc logiczna wypowiedzi okreslana jest przez stopien zgodnosci z rzeczywistoscia. Rzeczywistosc jest ograniczona do tego, co jest bezposrednio obserwowalne przez nasze naturalne zmysly lub posrednio wnioskowalne przez wlasciwe uzycie rozumu.

Rozum jest narzedziem krytycznej mysli, ktora wyznacza logiczna wartosc danego stwierdzenia na podstawie scislych testow metoda naukowa. Stwierdzenie uznane za prawdziwe musi byc:

  1. sprawdzalne (jakie dowody lub powtarzalne doswiadczenia potwierdzaja je?)
  2. mozliwe do obalenia (co, teoretycznie rzecz biorac, mogloby jemu zaprzeczyc? Czy wszystke proby obalenia jego skonczyly sie niepowodzeniem?)
  3. oszczedne (czy jest to najprostsze wyjasnienie, wymagajace najmniejszej ilosci zalozen?)
  4. logiczne (czy jest wolne od sprzecznosci, blednego wnioskowania, lub nieistotnych atakow osobistych?)

[P. tez http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4332]

Imponujace, nieprawdaz? Bije z tej deklaracji sila ludzkiego rozumu...

II. Wedlug kryteriow naukowych jest to wiara, nie prawda ^

Spojrzmy teraz na te wywody okiem realisty.

"Nie wierze w Boga, bo nie wierze w krasnoludki."

To motto zgrabnie podsumowywuje punkt widzenia tzw. naukowego ateisty: "Opieram sie na naukowej wiedzy, nie na wierze." Zobaczmy, ile w tym jest sensu, a ile poboznych zyczen.

Wolnomysliciele sa naturalistami.

Sprobujmy wiec zrozumiec - bez odwolywania sie do wiary w krasnoludki - co znaczy owa "naturalistyczna rzeczywistosc", ktora jest podstawa wolnomyslicielstwa:

Wartosc logiczna wypowiedzi okreslana jest przez stopien zgodnosci z rzeczywistoscia.

Innymi slowy, mamy do dyspozycji wzorzec, pozwalajacy nam odroznic prawde od falszu. Tym wzorcem jest rzeczywistosc. Bierzemy rzeczywistosc, przykladamy ja do badanego stwierdzenia, i patrzymy pilnie, czy stwierdzenie gdzies od niej nie odstaje. Genialne w swej prostocie, prawda?

Tylko skad wiemy, ze przykladamy stwierdzenie do rzeczywistosci, nie do innego stwierdzenia? Skad wiemy, ze mamy przed soba dokladny wzorzec metra, a nie kolejny wynik pomiaru dlugosci?

I tu zaczynaja sie schody... Bo w odpowiedzi na to pytanie dostajemy od wolnomysliciela stwierdzenie, czym jest rzeczywistosc:

Rzeczywistosc jest ograniczona do tego, co jest bezposrednio obserwowalne przez nasze naturalne zmysly lub posrednio wnioskowalne przez wlasciwe uzycie rozumu.

Mamy wiec przed soba nic innego, jak wyznanie wiary w prawdziwosc (leninowskiej poniekad) teorii odbicia: umysl ludzki jest lustrem, w ktorym odbijaja sie realnie istniejace obiekty. Co dalej? Ano mamy dwie mozliwosci do wyboru:

  1. albo przyjmujemy teorie odbicia na wiare (jak wiare w krasnoludki lub w Boga),
  2. albo udowadniamy jej slusznosc.

Pierwsza mozliwosc raczej nie wchodzi w rachube, bo przeciez chodzilo o odseparowanie sie od krasnoludkow... Stoimy wiec przed zadaniem przedstawienia dowodu prawdziwosci teorii odbicia. Sprawa powinna byc wrecz oczywista, bo autorzy nie poswiecili tej podstawowej sprawie ani jednego slowa!

Ale-ale... Toz mialo byc, ze wartosc logiczna wypowiedzi (prawda czy falsz) okreslana jest przez stopien zgodnosci z rzeczywistoscia... Wszelka proba dowodu naruszalaby wiec zasady logiki - stalaby sie blednym kolem.

A bledne kolo to jeden z tych bledow logicznych, ktore ateisci lubia wytykac ludziom probujacym uzasadniac istnienie Boga na podstawie Biblii. To rozumowanie, w ktorym prawdziwosc wniosku jest przyjeta w zalozeniach. Przykladem blednego kola jest nastepujacy "dowod":

W ten sposob raczej nie chcielibysmy dowodzic... Czyli nie mozemy udowodnic prawdziwosci teorii odbicia: dowod wymagalby przyjecia jako prawdziwego zalozenia, ze mamy do dyspozycji odbicie rzeczywistosci, czyli wymagalby zalozenia prawdziwosci tezy! Zostaja nam jedynie krasnoludki: musimy przyjac na wiare teze o prawdziwosci teorii odbicia, zupelnie tak, jak musielibysmy przyjac istnienie krasnoludkow. Albo istnienie Boga. Po prostu na wiare; nie pomoga tu ani placz, ani zgrzytanie zebow. Na wiare - takie sa bezwzgledne prawa logiki.

 

III. Podstawowe tezy ateizmu nie spelniaja kryteriow stawianych tezom naukowym ^

Ale moze przyjecie rozumu jako podstawy wlasnego swiatopogladu moze nadac logiczny sens twierdzeniu, ze "nie wierze w Boga, bo nie wierze w krasnoludki"? Moze wolnomylsliciele roznia sie tym od ludzi wierzacych w Boga, ze wolnomysliciel polega na rozumie, a wierzacy w Boga odrzuca rozumowe kryteria? Moze wiara w prawdziwosc teorii odbicia jest zgodna z metodologia naukowa, a wiara zarowno w krasnoludki jak i w Boga jest z ta metodologia sprzeczna? Czytajmy wiec dalej:

Rozum jest narzedziem krytycznej mysli, ktora wyznacza logiczna wartosc danego stwierdzenia na podstawie scislych testow metoda naukowa.

Mamy wiec myslec krytycznie tak, jak kaze nam metoda naukowa. Pieknie! Zobaczmy, na czym to polega w wolnomyslicielskiej praktyce. Wezmy pod lupe dwa podstawowe stwierdzenia:

A. (Ateista): "Nie wierze w Boga, wierze w rozum"

W. (Wuj): "Wierze w Boga, bo taka wiara najbardziej mi odpowiada"

Zobaczmy, co metoda naukowa ma do powiedzenia na ich temat. Otoz, wedlug metody naukowej, stwierdzenie uznane za prawdziwe musi byc:

1. sprawdzalne (jakie dowody lub powtarzalne doswiadczenia potwierdzaja je?)

A. "Nie wierze w Boga, wierze w rozum" - twierdze wiec na przyklad, ze swiat istnieje sam z siebie (tzn., bez tego, by Bog go stworzyl). Jaki dowod lub powtarzalne doswiadczenie potwierdzaja to twierdzenie? Ja nie znam zadnego... Proponuje czytelnikowi poszukac takich dowodow lub doswiadczen (moga byc to nawet propozycje niewykonalnych dzis eksperymentow, ktore byc moze bedzie mozna kiedys przeprowadzic). A jesli sie znalazlo, to proponuje nastepnie zbadac, czy aby w sprawdzaniu prawdziwosci dowod czy poprawnosci eksperymentu nie kryje sie bledne kolo. Jesli ktos znalazl sposob na sprawdzenie prawdziwosci tezy, ze "swiat istnieje sam z siebie", to proponuje, by szybko zglosil sie na kandydata do nagrody Nobla.

W. "Wierze w Boga, bo taka wiara najbardziej mi odpowiada" - stwierdzam wiec po prostu, ze gdy porownalem moja wiare w Boga z tym, co wiem o sobie samym, otrzymalem zgodnosc. Powtarzalna zgodnosc, bo sprawdzam juz od jakichs dwudziestu lat. Nie boje sie traktowac siebie samego jako czesci rzeczywistosci, z ktora moj swiatopoglad musi byc zgodny, tym bardziej, ze uzywam tego kryterium "prywatnej zgodnosci" jedynie w przypadku, gdy inne kryteria sa z podstawowych wzgledow niestosowalne. Jak w przypadku tezy o istnieniu swiata bez stworzenia go przez Boga.

Wydaje mi sie, ze A zdecydowanie testu (1) nie przeszlo, natomiast W poradzilo sobie jako tako.

2. mozliwe do obalenia (co, teoretycznie rzecz biorac, mogloby jemu zaprzeczyc? Czy wszystke proby obalenia jego skonczyly sie niepowodzeniem?)

A. "Nie wierze w Boga, wierze w rozum". Czy mozna obalic teze, ze swiat istnieje sam z siebie? Nie wiem ani jak ja udowodnic, ani jak ja obalic; a ty, czytelniku?

W. "Wierze w Boga, bo taka wiara najbardziej mi odpowiada". Obalic teze, ze "taka wiara mi najbardziej odpowiada", jest w zasadzie bardzo latwo - wystarczy przygladac sie krytycznie zarowno tej wierze, jak i innym mozliwosciom. Czynie to regularnie, bo zalezy mi na tym, zeby wierzyc uczciwie, w sposob wolny i swiadomie wybrany, a nie wbrew sobie i pod przymusem lub przypadkowo.

Rowniez i tego egzaminu chyba A zdecydowanie nie zdalo. Za to W jakos sobie poradzilo.

3. oszczedne (czy jest to najprostsze wyjasnienie, wymagajace najmniejszej ilosci zalozen?)

A. "Nie wierze w Boga, wierze w rozum". Czynie tak, bo zakladam prawdziwosc teorii odbicia. Ale czy teoria odbicia jest teoria najprostrza? Nie, poniewaz wprowadza "niepotrzebne byty", takie jak atomy albo inni ludzie. Najprostsza teoria jest solipsyzm, teoria wedlug ktorej istnieje jedynie ja, zas cala reszta jest wytworem mojej swiadomosci. Kto tnie brzytwa Okhama (tak sie nazywa regula 3) jak leci, ten musi zostac solipsysta.

Zas Einstein powiedzial: "Teoria ma byc tak prosta, jak mozliwe, ale nie prostsza"... Co na to wuj? Wuj na to, ze w praktyce naukowej "mozliwe" oznacza w tym kontekscie "opisujace dany zakres zagadnien z wymagana dokladnoscia".

W. "Wierze w Boga, bo taka wiara najbardziej mi odpowiada". Wuj nie odrzuca wiary w Boga z podobnego powodu, dla ktorego ateista nie odrzuca wiary w realnosc swiata - po prostu tak nam sie podoba i tyle! Dla nie-solipsysty wiara w realnosc swiata jest wartoscia, ktora mu odpowiada, wiec tej wartosci nie obcina, zeby jego teoria nie byla prostsza niz to mozliwe! Podobnie wuj nie odrzuca wiary w Boga.

W efekcie, dzieki Einsteinowi przez test Okhama przechodzi zarowno A jak i W.

4. logiczne (czy jest wolne od sprzecznosci, blednego wnioskowania, lub nieistotnych atakow osobistych? )

A. "Nie wierze w Boga, wierze w rozum". Nie widze zadnej sprzecznosci w prawidlowo sformulowanym ateizmie (naturalnie, poza zdarzajacymi sie czesto, blednymi logicznie atakami na teizm, ale to jest juz nie cecha ateizmu, lecz nadgorliwych ateistow). Przynajmniej do tej pory nikt mi takiej sprzecznosci nie wykazal.

W. "Wierze w Boga, bo taka wiara najbardziej mi odpowiada". Nie widze zadnej sprzecznosci w wujowej wierze w Boga (gdybym widzial, to bym te wiare odrzucil). Przynajmniej do tej pory nikt mi takiej sprzecznosci nie wykazal.

Rowniez przez test spojnosci logicznej przechodzi zarowno A jak i W.

IV. Ja wierze wiec w Boga, bo nie wierze w krasnoludki! ^

Wniosek chyba jest prosty. Metoda naukowa jest przydatna przy budowie swiatopogladu, zarowno ateistycznego jak i teistycznego. Ale naiwny "ateizm naukowy", reprezentowany przez wolnomyslicieli na lamach www.ffrf.org i oparty na bezkrytycznym przyjeciu teorii odbicia niczym prawdy objawionej, nie ma z metoda naukowa nic wspolnego. Swiatopoglad zbudowany prawidlowo na swiadomej, dobrze zdefiniowanej wierze w Boga, spelnia natomiast kryteria stawiane przez metodologie naukowa. Podobnie swiatopoglad prawidlowo zbudowany na swiadomej, dobrze zdefiniowanej wierze w swiat bez Boga spelnia te kryteria.

Niestety, www.ffrf.org nie uswiadamia swoich czytelnikow, ze wybierajac ateizm wybieraja wiare, nie wiedze, podobnie jak wybiera sie wiare, a nie wiedze, gdy wybiera sie teizm. Dlatego moge sobie pozwolic - na potrzeby polemiki z www.ffrf.org - na sparafrazowanie slow pani Clarence Darrow i na podsumowanie:

Wierze w Boga, poniewaz nie wierze w krasnoludki!

A co tu maja do rzeczy krasnoludki? To proste. Wierze w Boga, poniewaz wiara w swiat bez Boga nie odpowiada mi, a moj teizm spelnia kryteria metodologiczne stawiane tezom naukowym. Zas tak zwany "naukowy ateizm" odrzucam na dzien dobry z tego samego powodu, dla ktorego odrzucam wiare w krasnoludki - nie lubie pogladow konstruowanych w sposob sprzeczny z metodami naukowymi.


Jarek Dabrowski (korespondencja: jarkowi w yahoo.com)