Jarek Dabrowski (wuj zboj), http://www.geocities.com/jarkowi lub http://wujzboj.republika.pl

Rozwod...

(z dyskusji na Chrzescijanskiej Liscie Polonijnej)

1. List czytelnika

Poruszony zostal przez "Kartke_z_kalendarza" temat, ktory ostatnio... co tu ukrywac - troche mnie zainteresowal. Chodzi mi o sprawy rozwodu miedzy chrzescijanami.

Wiem, ze Jezus wyraznie stwierdzil, ze "co Bog zlaczyl, czlowiek niech nie rozlacza"...ale jesli jeden z malzonkow porzuca swoja "polowke"... to jak do tego podejsc? Czy porzucony jest przed Bogiem wolny i moze laczyc sie z kims innym? I jak znalesc wole Boza dla siebie?

Zazwyczaj osobe porzucona mecza dylematy. Nie tylko o to, jak ulozyc sobie materialnie i psychicznie swoje zycie, ale rowniez niepewnosc, czy to, co sie wydarzylo, bylo zgodne z Bozym zamiarem.

A jesli nie bylo Jego zamiarem, to proby ukladania sobie zycia lacza sie z lekiem, ze robi sie wciaz cos, co Bogu sie nie podoba. A gdy proby odzyskania uczucia u malzonka, ktory porzucil zawodza na pelnej linii, dochodzi jeszcze gorycz, ze Bog nie jest zainteresowany stabilizacja uczuc, emocji i zycia w ogole.

Mowie o problemach, ktore rodza takie pytania, jak:

"jesli Bog chce jednosci malzenstwa, a moje malzenstwo sie rozpadlo - to moze Bog odwrocil sie ode mnie?"

lub

"Moj maz odszedl ode mnie, a nie widze nikogo, z kim moglabym sie zwiazac, co gorsza, w dalszym ciagu mieszka we mnie milosc do tego, ktory odszedl... wiec moze Bog chce, abym byla samotna? Ale ja nie chce samotnosci..."

I zdarza sie, ze te wlasnie pytania i problemy duchowe oddzielaja porzuconego od Boga.

Gorzej jeszcze, jesli obaj wspolmalzonkowie szli z Bogiem, a porzucona kobieta opierala sie na ideale malzenstwa z Biblii (Ef. 5,22-32), gdzie symbolem meza jest Chrystus... wtedy nastepuje kryzys wiary, gdzie Jezus nie jest juz kims, kto zawsze opiekuje sie, dba i troszczy, ale wrecz odwrotnie - kims, kto nagle - tak jak wspolmalzonek - moze porzucic. Wtedy znajduja sie od razu teksty, ktore mowia "Zaprawde powiadam wam, nie znam was." I nastepuje chwila, kiedy nawet Pismo i modlitwa staje sie dla porzuconego przykra.....

 

2. Odpowiedz: dwie postawy...

Cytaty z Biblii podane sa na czerwono, komentarze i pytania czytelnika - jak poprzednio, zielona kursywa. Odpowiada wujo, ktory - jak powszechnie wiadomo - Pismo czyta bezboznie i wszystko w nim przekreca tak, zeby odwrocic kota ogonem, oraz Jozef, ktory przedstawia Pismo takim Jakim Jest i nie dodaje od siebie ani pol literki i ani jednej mysli interpretacyjnej...

Odpowiedz wuja potepienca

Zajrzyjmy do znanych nam wszystkim miejsc w Biblii. Sprobujmy sie im przyjrzec pod tym katem i wyciagnac z nich praktyczne wnioski. Zacznijmy od slow Jezusa o porzucaniu:

(32) A ja wam powiadam: Kazdy, kto oddala swoja zone - poza wypadkiem nierzadu - naraza ja na cudzolostwo; a kto by oddalona wzial za zone, dopuszcza sie cudzolostwa. (Ew. Mateusza 5)

Wyglada to na pierwszy rzut oka na zupelnie jednoznaczne postawienie sprawy, prawda? Jest regula, zasada, prawo, niezlomny zapis. I koniec, kropka, nie ma o czym dyskutowac. Nie ma nad czym sie zastanawiac. Slowo Boze sie wypowiedzialo i sprawa rozwiazana... A jednak... Patrzmy troche szerzej niz na jedna linijke. Bo w koncu:

(16) Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pozyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do ksztalcenia w sprawiedliwosci - (2 List do Tymoteusza 3)

Zastanowmy sie wiec, DLACZEGO Jezus powiedzial te slowa (Mt 5:32). Czy dlatego, ze Dekalog mowi "nie cudzoloz"? Hmmm:

(10) na tych wszystkich, ktorzy polegaja na uczynkach Prawa, ciazy przeklenstwo. Napisane jest bowiem: Przeklety kazdy, kto nie wypelnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonac Ksiega Prawa. (List do Galatow 3)

Jesli wiec nie o poleganie na uczynkach Prawa chodzilo Jezusowi, to o co? Czytajmy dalej:

(14) Wiem i przekonany jestem w Panu Jezusie, ze nie ma niczego, co by samo przez sie bylo nieczyste, a jest nieczyste tylko dla tego, kto je uwaza za nieczyste. (23) [...] ten potepia samego siebie, bo nie postepuje zgodnie z przekonaniem. Wszystko bowiem, co sie czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem. (Rzymian 14)

Tak... Porzucono cie? To porzucenie prowadzi cie prosta droga do grzechu cudzolostwa, bo ludzie sa zwykle przekonani, ze W KAZDYM PRZYPADKU zwiazanie sie z inna osoba to cudzolostwo:

  • Przede wszystkim ty czujesz, ze w ten sposob cudzolozysz. Drecza cie wyrzuty sumienia. Walczysz ze swoimi pragnieniami, tracisz sily, az w koncu ratujesz sie przed bolem i strachem, zaczynajac dusic w sobie swoje sumienie. Odchodzisz w koncu od Boga, bo inaczej nie umiesz sie nie potepiac.
  • Jesli ty nie sadzisz, ze cudzolozysz, to osoba przez ciebie wybrana uwaza, ze cudzolozycie. Konsekwencje podobne, tylko, ze tym razem dla tej drugiej osoby.
  • A jesli nawet oboje nie sadzicie, ze grzeszycie, to przekonane o tym jest wasze otoczenie. Stajecie sie dla ludzi zgorszeniem, dajac zly przyklad tym, ktorzy nic nie rozumieja.
Sztywne, bezduszne obyczaje sa jakze czesto zrodlem grzechu, bo przeslaniaja nam to, co stanowi istote Prawa! My - jako swiadomi chrzescijanie - powinnismy jednak pamietac i rozumiec, ze to NIE prawne przepisy dotyczace lozko i obraczki stanowia prawdziwe kryterium cudzolostwa. Napisano bowiem, ze:

(14) cale Prawo wypelnia sie w tym jednym nakazie: Bedziesz milowal blizniego swego jak siebie samego. (List do Galatow 5)

Czyli: jesli twoje postepowanie wyrzadza krzywde, z ktorej zdajesz sobie sprawe (masz milowac "jak siebie samego"), wtedy lamiesz zasade milosci blizniego - i lamiesz przy tym cale Prawo. Jesli zas w twoim postepowaniu kierujesz sie zasada dawania dobra i unikania zla (wedle swojego zrozumienia i mozliwosci - bo masz milowac "jak siebie samego"), wtedy wypelniasz Prawo, bo dokladnie o takie postepowanie w Prawie chodzi!

Spytasz moze: To dlaczego Bog dal tyle szczegolowych polecen? Slowo Boze odpowiada i na to pytanie:

(19) Na coz wiec Prawo? Zostalo ono dodane ze wzgledu na wykroczenia az do przyjscia Potomka...(Galatow 3)

Prawo jest wiec niczym swieca, ktora oswietla droge W CIEMNOSCI. Ale, jak pamietamy:

(10) Chocby ktos przestrzegal calego Prawa, a przestapilby jedno tylko przykazanie, ponosi wine za wszystkie. (List Jakuba 2)

W swietle swiecy wiele nie zobaczysz. Wszystkich przeszkod nie ominiesz, a i sluszna droge mozesz uznac za bezdroza. W swietle swiecy zwykly krzak wydaje sie czyhajacym na ciebie potworem. W swietle swiecy bagno wydaje sie bezpieczna laka. Swiatlo swiecy nie jest po to, zeby cie wyprowadzic z ciemnosci, lecz po to, zeby nauczyc cie patrzec i zeby kiedys udalo ci sie rozpoznac PRAWDZIWE SWIATLO. Ten zas, kto oddaje sie swiecy i nie szuka prawdziwego swiatla, zabladzi bez watpienia...

Dobrze, ale czyz nie mamy przede wszystkim kochac Boga, i czy milosc do Boga nie wyraza sie w wypelnianiu Jego nakazow? Takich, jak wyrazone slowami, od ktorych zaczelismy (Mt 5:32)? Warto wiec przypomniec sobie, co powiedzial na temat nakazow sam Jezus:

(36) Nauczycielu, ktore przykazanie w Prawie jest najwieksze? (37) On mu odpowiedzial: Bedziesz milowal Pana Boga swego calym swoim sercem, cala swoja dusza i calym swoim umyslem. (38) To jest najwieksze i pierwsze przykazanie. (39) Drugie podobne jest do niego: Bedziesz milowal swego blizniego jak siebie samego. (40) Na tych dwoch przykazaniach opiera sie cale Prawo i Prorocy. (Ew. Mateusza 22)

Dlaczego zas to drugie przykazanie jest PODOBNE pierwszemu?

(40) A Krol im odpowie: Zaprawde, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliscie jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mniescie uczynili. (Ew. Mateusza 25)

Proste, prawda?

(32) Rzekl Mu uczony w Pismie: Bardzo dobrze, Nauczycielu, slusznies powiedzial, bo Jeden jest i nie ma innego procz Niego. (33) Milowac Go calym sercem, calym umyslem i cala moca i milowac blizniego jak siebie samego daleko wiecej znaczy niz wszystkie calopalenia i ofiary. (34) Jezus widzac, ze rozumnie odpowiedzial, rzekl do niego: Niedaleko jestes od krolestwa Bozego. I nikt juz nie odwazyl sie wiecej Go pytac. (Ew. Marka 12)

***

A jakia z tego wszystkiego plynie praktyczna nauka dla osoby porzuconej?

  1. Nie na lamaniu "prawa loza" polega twoje cudzolostwo, lecz na wyrzadzaniu krzywdy, (a) czy to sobie, (b) czy to najblizszemu otoczeniu:
    1. Nie cudzolozysz, jesli wiesz (o tyle, o ile wiedziec mozesz), ze nie wyrzadzasz krzywdy innym. Czyli nie cudzolozysz, jesli:
      • wiesz, ze twoje postepowanie jest i pozostanie obojetne czlowiekowi, ktory cie porzucil, i
      • wiesz, ze nie odciagasz od Boga osoby, z ktora sie na nowo laczysz, i
      • wiesz, ze nie odciagasz od Boga nikogo z waszego otoczenia.
    2. Nie cudzolozysz, jesli wiesz, ze nie wyrzadzasz rowniez krzywdy sobie. Pamietaj, ze:
      • laczac sie z kims innym, sprzeciwiasz sie nie Bogu, lecz swojemu sumieniu (Bog patrzy w serca, nie na regulki);
      • jesli umiesz przebaczyc sobie i uczciwie postepujesz kierujac sie zasada milosci blizniego, nie masz winy nawet, gdyby nie udalo ci sie przewidziec, ze twoja decyzja komus kiedys wyrzadzi krzywde;
      • jesli jednak wbijesz sobie w glowe, ze sprzeciwiasz sie Bogu przez sam fakt wejscia w nowy zwiazek, to bedziesz grzeszyc cudzolostwem chocby to nawet bylo tylko twoje niespelnione pragnienie, ktorego sie brzydzisz ale uciec od niego nie umiesz.
  2. Zaufaj milosci Boga i wykorzystaj trudne chwile na to, zeby lepiej zrozumiec LUDZI WOKOL SIEBIE.
  3. Wsluchaj sie w swoje serce. Wyobraz sobie, ze inni czuja w glebi swoich serc podobnie, jak ty. Jesli mnie spotyka strach, bol, opuszczenie, gniew, ukojenie, spokoj, radosc, szczescie, to sa one dla mnie dokladnie tym samym, czym sa dla ciebie, gdy ciebie spotykaja!
  4. Postaw siebie w sytuacji kazdej z osob, na ktora twoja decyzja o nowym zwiazku moze miec (twoim zdaniem) jakikolwiek wplyw. Nie mysl o nich z oddalenia: z wrogoscia, pogarda, strachem, podziwem, zazenowaniem. Mysl nich dokladnie tak, jakby to o ciebie chodzilo.
  5. Czujesz bol, a bol podraznia, wyostrzajac czucie (czyni "drazliwym"). Wykorzystaj te czulosc i poczuj, ze twoja samotnosc to tylko zludzenie, bo wokol ciebie sa dzieci Boze, wokol ciebie jest Bog! Stawaj sie codziennie coraz lepszym czlowiekiem, coraz blizszym Boga przez coraz glebsze wspol-odczuwanie razem z bliznimi ich klopotow i radosci. Twoja trudna sytuacja daje ci szczegolne szanse zrozumienia, co znaczy byc czlowiekiem; masz wiec szczegolne szanse pojac, czym jest milosc do blizniego i milosc do Boga!
  6. Jesli czujesz, ze udalo ci sie spotkac kogos, z kim mozesz sie polaczyc bez krzywdy dla nikogo - potraktuj to jako dar od Boga.
  7. Ale pod zadnym pozorem nie lacz sie z nikim wbrew swojemu sumieniu!!!!
  8. I pod zadnym pozorem nie spiesz sie. Nie powtarzaj bledow mlodosci w nowym wydaniu! Nie tylko ty sie starzejesz; osoby zainteresowane toba starzeja sie tak samo. Jesli czujesz, ze twoja dzisiejsza "milosc" za kilka lat nie bedzie cie chciala, to pamietaj, ze za kilka lat ta "milosc" cie pewno porzuci...
  9. Nigdy, przenigdy nie trac nadziei. Nie zapominaj, ze oddajac swoj los w rece Boga zapewniasz, ze On poprowadzi cie w ten sposob, aby udalo ci sie w twoim zyciu dokonac tego, po co na swiat przyszlas. Tobie moze sie wydawac, ze bladzisz w samotnosci, lecz Bog wie, dokad ta droga prowadzi!
Zamiast zakonczenia, krotkie podsumowanie z Biblii:

(Mt5:32) A ja wam powiadam: Kazdy, kto oddala swoja zone - poza wypadkiem nierzadu - naraza ja na cudzolostwo; a kto by oddalona wzial za zone, dopuszcza sie cudzolostwa. (Rzym 14:23) Wszystko bowiem, co sie czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem. (Gal 5:14) cale Prawo wypelnia sie w tym jednym nakazie: Bedziesz milowal blizniego swego jak siebie samego.

Z Bogiem - Jarek


Starzenie sie "we dwoje" rozni sie przeogromnie od starzenia sie "osobno" ;-) Zainteresowana osoba inaczej spojrzy na "starosc "bedaca_przy_boku", niz na "starosc_napotkana_po_latach" ;-) I jak z tym problemem sobie poradzisz? ;-)

Przede wszystkim zauwazajac, ze brak pospiechu w podejmowaniu decyzji ani troche nie oznacza bezczynnosci i uciekania od ludzi. Wrecz przeciwnie! Z ludzmi trzeba sie kontaktowac, przyjaznic, zblizac sie do nich. Ale nie ciagnac ich do siebie ze strachem, ze dzis juz jest ostatnia szansa.

Wiadomo, ze przyjazn w zasadzie zawsze powinna poprzedzac trwaly zwiazek. Nasto- czy dwudziestolatkom trudno to zrozumiec, bo wydaje im sie, ze skoro sie w sobie zadurzyli, to juz bedzie tak zawsze. I zamiast pozwolic sobie na rok, dwa, trzy przyjazni, od razu zalatwiaja sprawy "na wiecznosc". (Tak, wiem, nie zawsze chodzi o "zdawanie"; czasami ida do oltarza z tzw. koniecznosci...)

Ty juz masz doswiadczenie. "Niestety" masz? A moze "dzieki Bogu" masz?

Wiem, to jeszcze nie odpowiedz :) Ale zauwaz, ze jesli na poczatek postarzejesz sie troche z przyjacielem, to nie beda to lata stracone. A napewno beda nieporownanie mniej stracone, niz kolejne nieudane malzenstwo.

Ale co bedzie, jesli znajomy po znajomym bedzie albo odchodzil albo bedzie "nie ten"? Co, jesli spotkasz "tego wlasciwego" dopiero za dziesiec lat? Albo za pietnascie?

Po pierwsze, wyobraz sobie, co by bylo, gdybys spotkala "tego wlasciwego", bedac zwiazana juz znow z jakims nie-wiadomo-kim. Nie dosc, ze drugie niepowodzenie w malzenstwie przekonaloby cie o "Bozym przeklenstwie", jakie na tobie niby ciazy. Na dodatek zobaczylabys, ze zrobilas kolejny "niewybaczalny" blad - i wtedy dopiero uznalabys, ze jestes niepoprawna grzesznica i ze Bog znow cie wysmagal. Nie wiem, jak by sie to dla ciebie skonczylo, ale czy nawet dzis, bedac calkiem mloda, mialabys dosc sily, zeby taka okolicznosc przetrzymac?

A po drugie, jesli - bedac wolna - spotkasz "tego wlasciwego" po wielu latach, wtedy wam obojgu bedzie przeciez brakowalo dokladnie tego samego! Jesli bedziesz o tym pamietala, nie bedziesz sie tego wstydzila, i odnajdziesz ten sam brak u niego, wtedy w krotki czas odzyskacie z naddatkiem te "stracone lata". Bo one wcale nie beda stracone. Beda przeszle, i zaowocuja doswiadczeniem zyciowym i wdziecznoscia "za to, ze wreszcie przy mnie jestes".

Zas po trzecie - i moze najwazniejsze... Jesli by okazalo sie, ze dlugimi latami ciagle nie ma wlasciwego kandydata, to moze bedzie to znaczylo, ze ciagle kochasz tego Pierwszego i ze wasze malzenstwo bylo naprawde blogoslawione przez Boga? Moze, chociaz on odszedl, to w jakis sposob potrzebuje twojej odleglej milosci i twojej wiernosc? Moze nie zdaje sobie z tego sprawy, jak zbuntowany nastolatek nie zdaje sobie sprawy z tego, ze potrzebuje milosci rodzicow? Moze twoja milosc i wiernosc, twoja modlitwa, wspieraja go i pomoga mu w koncu osiagnac Boga? Moze wlasnie po to przyszlas na swiat - po to, by uratowac czlowieka? Moze nie tobie potrzebna jest tu pomoc, lecz twoja pomoc potrzebna jest jemu?

Pytan jest wiele. Odpowiedz jest w reku Boga. Zaufaj Mu i nie boj sie swoich decyzji. Byleby tylko nie byly dyktowane strachem! Bo wtedy napewno nie beda one odpowiedzia na Boze, ciche choc wyrazne propozycje.

Kto jak kto, ale Bog wie, czego naprawde potrzebujesz i po co zyjesz na tym swiecie. Zaufaj Mu, a i ty i On bedziecie z dumni z tego, co udalo ci sie przy Nim osiagnac.

Z Bogiem -- Jarek

Odpowiedz Prawdziwego Chrzescijanina

Poruszylas bardzo wazny temat, pamietam, jak dziesiatki lat temu mowilo sie, ze wsrod ludzi biblijnie wierzacych nie ma rozwodow, w dzisiejszych czasach ta sytuacja wyglada inaczej.

W sprawach rozwodow nie moze byc autorytetem kosciol ani pastor ani nikt z ludzi, lecz jedynie Slowo Boze i to co Ono ma na ten temat do powiedzenia.

A Ja wam mowie: Kazdy, kto oddala swoja zone, poza przypadkiem nierzadu, naraza ja na cudzolostwo, a kto oddalona poslubia, cudzolozy (Mat. 5,31)

Podaje wersety z przekladu ekumenicznego.

Czy te slowa Pana Jezusa nie sa jasne? Oczywiscie ze sa jasne, i nikt nie ma prawa tego zmienic. Pismo wyraznie mowi ze cudzoloznicy Krolestwa Bozego nie odziedzicza. (1Kor. 6,9)

Czy nie wiecie, bracia - mowie przeciez do znajacych prawo - ze prawo panuje nad czlowiekiem dopoki on zyje?

2, Zamezna kobieta bowiem jest przez prawo zwiazana z zyjacym mezem. Jesli zas jej maz umrze, jest uwolniona od prawa, ktore polaczylo ja z mezem. 3. Gdyby jednak za zycia meza zwiazala sie z innym mezczyzna, bedzie nazwana cudzoloznica,. Jesli natomiast jej maz umrze, wolna jest od tego prawa, tak ze nie bedzie cudzoloznica, jesli zwiazalaby sie z innym mezczyzna. 4. Podobnie, moi bracia, wy rowniez zostaliscie usmierceni dla Prawa przez cialo Chrystusa, by zwiazac sie z innym, z Tym wskrzeszonym z martwych, abysmy przyniesli owoce Bogu. (Rzym.7,1-4)

Tym natomiast, ktorzy trwaja w zwiazku malzenskim, nakazuje nie ja, lecz Pan: Zona niech nie odchodzi od meza! 11. A jesliby odeszla, winna pozostac niezamezna albo pojednac sie z
mezem. Maz rowniez niech nie rozwodzi sie z zona. 12. Wreszcie pozostalym mowie ja, nie Pa: Jesli ktorys z braci ma zonen niewierzaca, a ta chce z nim zyc, niech sie z nia nie rozwodzi. 13. I jesli jakas zona ma niewierzacego meza, a ten chce z nia zyc, niech sie nie rozwodzi z mezem. 14. Maz niewierzacy bowiem jest uswiecony przez swoja zone i niewierzaca zona jest uswiecona przez tego brata. Inaczej dzieci wasze bylyby nieczyste, teraz sas sa swiete. 15. Jezeli natomiast niewierzacy chce odejsc, niech odejdzie. W takich wypadkach nie jest niewolniczo skrepowany ani brat, ani siostra. Do zycia w pokoju przeciez powolal was Bog. (1 Kor. 7,10-15)

Nic wiecej do tych Bozych slow nie moge dodac, one sa tak i amen.

Z Bozym blogoslawienstwem, pozdrawiam w Panu - Jozef


Ja rowniez tak myslalam, jak ty (nie wiem, czy mam sie zwracac do ciebie jako do mezczyzny, czy kobiety ;-) ale w sumie to nie wazne). Myslalam, ze nic tak nie potrafi utrzymac dwojga ludzi w zwiazku malzenskim, jak Bojazn Boza i milosc, ktora potrafi kazdy konflikt rozwiazac. Niestety, tak jak piszesz... w dzisiejszych czasach nie mozna temu ufac. Zbyt sie to wszystko zabajzlowalo... ludzie teraz uwazaja, ze ich zycie jest zalezne tylko od nich samych i mamy teraz to, co mamy :-)

Masz racje ze wszystko sie zbajzlowalo ale glownie u ludzi tego swiata, lecz dzieci Boze powinni sluchac Slowa Bozego i go przestrzegac i nie czynic swojej woli, lecz wole Ojca Niebieskiego; tak jak Pan Jezus powiedzial: Nie moja wola ale Twoja niech sie stanie.

Wylozyles calkiem zgrabnie wszystko, (mam nadzieje, nie znam tak Pisma, jak ty) co dotyczy rozwodu. Mam jednak do ciebie przynajmniej dwa pytania...

Wedlug tego polaczenia, jakie podales (Mat. 5,31, 1Kor. 6,9) zrozumialam jasno, ze jesli facet chce kobiete "wydziedziczyc" z Krolestwa Bozego, powinien ja ...po prostu - oddalic?

Wcale tak sie sprawa nie przedstawia jak Ty mowisz, poniewaz zone czy meza opuszczonego nikt nie moze wydziedziczyc z Krolestwa Bozego jezeli sa ludzmi zbawionymi i postepuja wedlug Slowa Bozego, a tylko za zycia zony czy meza gdy opuszczony/na osoba wychodzi za maz czy sie zeni powtornie staja sie cudzoloznikami, nie jest wcale moj pomysl, tak mowi Slowo Boze.

Bo tak, czy siak, jest cudzoloznica, chyba, ze zamknie sie w klasztorze i nawet nie pomysli o powtornym zamazpojsciu... a jedyne, o czym bedzie teraz myslec, to aby jej maz jak najszybciej odszedl z tego swiata, bo jedynie w tym przypadku bedzie wolna... niezbyt piekna perspektywe mi tutaj podales.:-(

Istnieje w Pismie tekst, ktory wyraznie wskazuje wole Boza wzgledem kobiet... 1 Tymoteusza 2, 15 - "lecz dostapi zbawienia przez macierzynstwo, jesli trwac bedzie w wierze i w milosci, i w swiatobliwosci, i w skromnosci. A jesli jej mezczyzna opuscil ja, nie obdarowawszy ja potomstwem.... dalej nie koncze.

Nie przesadzajmy, macierzynstwo tylko w prawnym zwiazku malzenskim. Opuszczona czy opuszczony jesli trwac beda w wierze i w milosci, i w swiatobliwosci, i w skromnosci." wtedy beda zwracali uwage na Slowo Boze i do niego beda sie stosowac a nie kombinowac.

Nie wiem, czemu, Polano jestes takim katem dla niewiast, ktore i tak juz zostaly pokrzywdzone przez tych, ktorzy nie zwazajac na ich oddanie i milosc opuscili je... znam kobiete, ktora nie zgadza sie na odejscie jej meza... ale co ma zrobic, jesli on wybral inna kobiete? Ma spedzic samotnie reszte swego zycia w strachu przed ...potepieniem?

Zaiste, gdzie tu jest Milosc Boga wzgledem opuszczonej?

Wiesz dlaczego jestem takim jakim jestem? Poniewaz -

Zywe jest bowiem Slowo Boze i skuteczne, ostrzejsze niz wszelki miecz obosieczny, przenikajacy az do do rozdzielenia duszy i ducha, stawow i szpiku, zdolne osadzic mysli i zamiary serca. Zadne stworzenie nie ukryje sie przed Nim, bo wszystko jest odkryte i jawne przed oczami Tego, ktoremu musimy zdac sprawe. (Hebr. 4,12-13)

Pan Bog bierze w obrone kobiety, i daje dokladne pouczenie jak maja sie zachowac wzgledem swojego meza, jezeli to jest ignorowane przez nie, dlatego tez sa takie tragiczne nastepstwa.

Kiedys w Warszawskim zborze pewna siostra w Chrystusie byla maltretowana przez swojego meza, i w zborze zalila sie ze nie moze juz wytrzymac dluzej, lecz bracia jej powiedzieli, siostro, cierp jeszcze troche a zbor bedzie sie modlil za ciebie i meza twojego o nawrocenie, w krotkim czasie ten maz poszedl do zboru i szczerze sie nawrocil do Pana, wtedy ten
brutalny maz stal sie najlepszym mezem na swiecie. Pan Bog jest Bogiem cudow i odpowiada na modlitwy dzieci swoich.

Co Bog mowi do zon w Bozym Slowie?

Zony niech beda poddane swoim mezom jak Panu, bo maz jest glowa zony, tak jak Glowa Kosciola jest Chrystus, On - Zbawiciel Ciala. Jak wiec Kosciol jest poddany Chrystusowi, tak tez zony niech beda poddane mezom we wszystkim (Efez. 5,22-24)

Podobnie zony, badzcie posluszne swoim mezom, aby nawet wtedy, gdy niektorzy nie podporzadkowuja sie Slowu, dzieki postepowaniu zon bez slowa zostali pozyskani, gdy zobacza wasze pelne bojazni, czyste postepowanie. Niech wasza ozdoba bedzie nie to, co zewnetrzne; wyszukane zaplatanie wlosow, noszenie zlotej bizuterii lub ubieranie sie w strojne suknie, ale ukryty czlowiek wewnetrzny, w nieskazitelnosci lagodnego i
spokojnego ducha, ktory jest cenny przed Bogiem. Tak bowiem niegdys swiete kobiety, ktore mialy nadzieje w Bogu, stroily sie, bedac posluszne swoim mezom. (1 Piotra 3,1-5)

Pytam sie, ktory maz chcialby od takiej zony odejsc?

Cytaty wzialem z przekladu ekumenicznego Nowego Testamentu.

Takie sa moje rozwazania. Jesli cos sie myle, to mnie popraw, ale mysle, ze Bog czasem ma wiecej litosci, niz czlowiek... inaczej nie nazwalby nierzadnicy Tamar - sprawiedliwa ;-)

Pozdrawiam w Panu - Jozef